2024-04-22
Czyńcie sobie Ziemię poddaną – zapisano przed wiekami w Piśmie Świętym, a ludzkość skwapliwie z tego wezwania skorzystała. Niestety, w dużej mierze niezgodnie z interesem samej planety, grzesząc przeciw środowisku, a nie czyniąc dlań dobro. Co poszło nie tak? Obchodzony w kwietniu Dzień Ziemi to dobry moment, by wyznać winy i pokusić się o głębszą refleksję na temat odpowiedzialności człowieka za świat, w którym żyje.
Dzień Ziemi celebrujemy 22 kwietnia i jest to bez wątpienia święto najgłośniejsze ze wszystkich świąt ekologicznych. Idea wywodząca się z oddolnych działań w Stanach Zjednoczonych na przełomie lat 60. i 70. minionego stulecia, współcześnie zyskała wymiar globalny.
Tego właśnie dnia, pod zjednoczonym sztandarem ONZ, na całym świecie odbywają się miliony różnego typu akcji na rzecz środowiska naturalnego. Przy czym – jak podkreślają krytycy – często przedsięwzięcia te są trywialne i sprowadzają się do wykładów i pogadanek, krótkich spotów w mediach czy jednorazowych kampanii polegających na sprzątaniu okolicy.
Później – tak jak w przypadku większości świąt bywa – życie wraca na stare, utarte tory. Zmiany w świadomości i działaniu człowieka, choć są widoczne, wciąż nie okazują się wystarczające, by zahamować degradację środowiska naturalnego i atmosfery.
Nie jest przypadkiem, że na alarm biją już nie tylko ekologowie i naukowcy. Symptomatyczne, że nad losem planety pochylił się papież Franciszek, postulując wprowadzenie kategorii grzechu ekologicznego do katechizmu kościoła katolickiego i wypowiadając pamiętne słowa: jeśli się nie opamiętamy, zgotujemy sobie piekło na Ziemi.
Trzymając się teologicznej metaforyki, pokusiliśmy się o kilka refleksji. Czym grzeszymy przeciw Ziemi?
fot. Zach Woolf on Unsplash
Pycha
O ile we wcześniejszych wiekach ekspansja gatunku ludzkiego i jego ingerencja w środowisko przyrodnicze miały ograniczony zasięg, o tyle dwa ostatnie stulecia stanowią jawny pokaz pychy.
Ziemia faktycznie stała się poddana człowiekowi. W wielu obszarach ujarzmiono ją w sposób całkowity i do tego niezaprzeczalnie szkodliwy, nie czyniąc sobie z tego tytułu większych wyrzutów, a nawet się tym chełpiąc.
Skażenie gleb i wód, emisja trujących gazów, wycinka lasów, zaśmiecanie, wszechobecna betonoza, nieograniczona eksploatacja złóż, marnowanie dóbr – to wszystko przed długie lata nie budziło żadnej negatywnej refleksji.
A gdy ta się zrodziła, w wielu obszarach było już za późno. Ograniczenie i dewastacja zasobów naturalnych oraz globalne ocieplenie stały się faktem.
Chciwość
Ekspansję zapoczątkowała rewolucja przemysłowa, która w połowie XIX wieku zmiotła z powierzchni Ziemi stary porządek gospodarczy, a przy okazji bezpowrotnie zmieniła ekologiczne status quo.
Celem nadrzędnym dla dużej części ludzkości stała się konsumpcja, jedną zaś z miar postępu – umasowienie produkcji i ilość wyprodukowanych dóbr: coraz więcej i więcej, bez względu na koszty.
Tym bardziej, że koszty te przez długi czas wydawały się znikome. Wszak rachunek płaciła Ziemia, byt tyleż realny, co dla wielu abstrakcyjny i de facto niczyj.
fot. Dustan Woodhouse on Unsplash
Nieczystość
W XXI wieku, poza obszarami absolutnie dziewiczymi, zanieczyszczony jest już praktycznie cały świat, włączając w to lądy, morza i oceany, rzeki, a także atmosferę.
Głębokie skażenie gleb powodują w głównej mierze przemysł i rolnictwo. Za szczególnie niebezpieczne są uważane zanieczyszczenia metalami ciężkimi, które akumulują się w gruncie i zostają w nim na wieki.
Ogromny problem stanowią też azotany, fosforany oraz węglowodory. Niepożądane substancje zmieniają właściwości gleb i obniżają ich wydajność, obniżają walory estetyczne krajobrazu, mogą też stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi oraz zwierząt spożywających pochodzące z nich plony.
Zanieczyszczenie oceanów sprawia, że naukowcy i ekologowie mówią już o powstaniu nowego ekosystemu. Plastikowego. Szacuje się, że każdego roku system ten zasila 8 milionów ton tworzyw sztucznych, a obrazki przedstawiające tysiące butelek unoszących się na wodzie nie są niczym nadzwyczajnym.
Dość powiedzieć, że jednym z niewielu widocznych z kosmosu obiektów związanych z działalnością człowieka jest odkryta w 1997 roku Wielka Pacyficzna Plama Śmieci.
Jest to jedyne w swoim rodzaju skupisko wszelkich, nie tylko plastikowych nieczystości, utworzone przez prądy morskie między Kalifornią a Hawajami. Do tego należy dodać skażenia chemiczne, choćby ropą naftową.
O stanie powietrza można pisać książki. Każdego roku w kierunku atmosfery unoszą się tysiące ton związków siarki i azotu, tlenków węgla oraz węglowodorów.
Część z nich przyczynia się do powstawania efektu cieplarnianego, inne powodują bezpośrednie zagrożenie dla organizmów żywych na Ziemi.
Nieumiarkowanie
Nieumiarkowanie w eksploatacji odnawialnych, a tym bardziej nieodnawialnych zasobów Ziemi jest jednym z głównych grzechów współczesnego człowieka. Sztandarowym przykładem jest wycinka puszczy amazońskiej, nie przypadkiem nazywanej zielonymi płucami planety.
Jest ona bezlitośnie karczowana na potrzeby przemysłu drzewnego, wyżynana pod uprawy soi i innych roślin, przekopywana w poszukiwaniu bogactw znajdujących się pod powierzchnią. Bywały w ostatnich latach miesiące, w których wycinano las o powierzchni 500 kilometrów kwadratowych.
Nie inaczej dzieje się w wielu innych zakątkach świata – ekologowie ze szczególną zgrozą przyglądają się ubożeniu połaci lasów deszczowych, cechujących się wyjątkową bioróżnorodnością, a przy tym mających niebagatelny udział w procesach pochłaniania dwutlenku węgla i produkcji tlenu.
Choć wciąż są odkrywane nowe złoża, a wcześniejsze prognozy dotyczące możliwości dalszego wydobycia nie zawsze się sprawdzały, w wielu sektorach pula dostępnych bogactw Ziemi wyczerpuje się.
Dotyczy to w szczególności źródeł energii, których zasoby w dużej mierze zostały zużyte w ciągu około 200 lat. Dziś eksperci przewidują, że ropy, gazu oraz węgla starczy na nie więcej niż 5-6 dekad.
Szczęśliwie w tym akurat przypadku nie jest to informacja jednoznacznie zła, sytuacja ta wymusza bowiem przestawienie energetyki na zupełnie nowe, bardziej ekologiczne tory, z wykorzystaniem źródeł odnawialnych, takich jak wiatr i woda.
fot. Paulius Dragunas on Unsplash
Niewiedza
Niezwykle istotny problem do dziś stanowi ignorancja. Choć w dobie nieograniczonego dostępu do informacji zakrawa to na paradoks, większość z nas wiedzę na temat zagrożeń ekologicznych ma znikomą lub co najwyżej fragmentaryczną. I nie jest to jedynie czczy przytyk – niewiedza przekłada się na konkretne zachowania.
Weźmy na przykład smog. Pod tym pojęciem kryje się mieszanina powietrza i zawartych w nim zanieczyszczeń. Wbrew powszechnym poglądom, niewielki udział w jego „produkcji” mają zakłady przemysłowe, nadrzędna nie jest nawet rola samochodów.
W rzeczywistości zjawisko to wiąże się przede wszystkim z tzw. emisją niską, a więc głównie dymem dobywającym się z domowych palenisk opalanych węglem i drewnem. Wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, a podejmowane próby zachęcania do wymiany źródeł energii często spotykają się z silnym oporem społecznym.
A globalne ocieplenie? Z danych Europejskiej Agencji Środowiska wynika, że około 80 procent wszystkich gazów cieplarnianych trafiających do atmosfery stanowi dwutlenek węgla, 11 procent – metan, 6 procent – tlenek diazotu, 2 procent – wodorofluorowęglowodory.
To samo źródło podaje, że najwięcej, bo aż 77 procent, zanieczyszczeń do atmosfery generuje produkcja energii, a po około 10 procent przemysł oraz rolnictwo. Wszystko jasne, wystarczy zmodernizować sektor energetyczny?
Niestety, to byłoby zbyt proste. Warto wiedzieć choćby to, że metan sam w sobie znacznie bardziej wpływa na ocieplenie klimatu niż dwutlenek węgla, a głównym jego źródłem w atmosferze są… wyziewy z trzewi pasącego się bydła.
Ograniczenie spożycia mięsa wydaje się zatem celem nie mniej istotnym niż transformacja sektora energetycznego. Mało kto ma tego świadomość.
Gniew
Gdy stało się jasne, że planeta Ziemia zeszła na kurs kolizyjny, w wielu ludziach zakiełkował gniew. Siła zdolna przenosić góry, ale też często destrukcyjna.
W ciągu kilkudziesięciu lat działania proekologicznych aktywistów często miały charakter gwałtowny, nierzadko agresywny, czasem zabarwiony politycznie i ideologicznie. Siłą rzeczy ekologia nabrała konotacji radykalnych, niewpisujących się mainstreamowe myślenie, godzących w dobre samopoczucie przeciętnego człowieka skupionego na konsumpcji.
To, co miało wstrząsać sumieniem, nierzadko więc irytowało, budziło opór. Nie przypadkiem zatem w języku potocznym zaczęły funkcjonować takie określenia, jak ekowariaci, ekoświry, ekoterroryści i wiele temu podobnych.
Dopiero ostatnie lata przyniosły umasowienie strategii bardziej pogodnych, opartych na przekazie pozytywnym czy wręcz swoistej modzie na bycie eko.
fot. Anna Oliinyk on Unsplash
Lenistwo
Mnie to nie dotyczy. A co ja mogę? I co mi po tej segregacji? Sam świata nie zmienię. Nie chce mi się, nie mam na to czasu… Czasem to zwykłe lenistwo, czasem efekt kalkulacji.
Choć jednak kalkulacja ta wydaje się racjonalna, jest obarczona znacznym błędem. Suma drobnych, pojedynczych działań w dłuższej perspektywie będzie mieć bowiem znaczenie nie mniejsze niż wielkie regulacje podejmowane na poziomie rządów i organizacji międzynarodowych.
Odpowiedź na pytanie, co można zrobić, w wielu przypadkach jest prosta. Nie chcesz mieć smogu nad głową? Nie pal w piecu i namów do tego sąsiadów (zanim zakażą tego ustawą).
Chcesz wesprzeć przemysł oparty na surowcach wtórnych – segreguj śmieci w domu. Chcesz walczyć z globalnym ociepleniem? Przestań jeść mięso.
Ogranicz konsumpcję, kupuj mniej rzeczy, choć lepszej jakości, podaruj nowe życie towarom pochodzącym z drugiej ręki. Jeśli możesz – zmień samochód na elektryczny, a najlepiej wybierz rower lub transport zbiorowy.