Pszczoły w pasiecePszczoły w pasiece
W niektórych polskich miastach doszło do przepszczelenia sięgającego miejscami 1000 procent / fot. Felice Wölke on Unsplash

2024-07-23

Budują te pasieki i budują. Jakby każdy w mieście chciał posiadać własną. To w dobrym tonie, bo eko i w ogóle, wiadomo o co chodzi. Tyle, że często jest to zwykły beewashing, pszczela ściema, niepotrzebna, a wręcz szkodliwa. Jak bowiem alarmują specjaliści, polskie miasta są przepszczelone. Gwałtowny wzrost populacji pszczoły miodnej na terenach zurbanizowanych negatywnie wpływa na inne gatunki. A tych przecież łącznie jest… 20 tysięcy.

Miesiącem pszczoły był maj. Nawet dzień specjalny wówczas obchodzono, światowy, pod egidą ONZ. W globalną celebrę włączyły się w Polsce instytucje szczebla rządowego, organizacje pożytku publicznego, firmy, szkoły, przedszkola, miejscy aktywiści.

Odbyły się z tej okazji imprezy, mówiono o wyzwaniach, chwalono się dokonaniami. Oprócz słów były też czyny, jak choćby otwieranie kolejnych pasiek, w tym także w miastach – bo taki właśnie mamy trend.

Ale to nie wszystko. Kolejnej porcji eventów możemy się spodziewać w sierpniu – ósmego w ekokalendarz wpisany jest Wielki Dzień Pszczół. To nie światowa, lecz nadwiślańska (nowa) tradycja. Czy ma to wszystko sens? I tak, i nie.

Na świecie jest 20 tysięcy gatunków pszczół. Więcej niż ssaków i ptaków

Pszczoła to pszczoła – tak myśli zapewne większość z nas. Lata między kwiatkami, miód daje, a gdy wejdzie w interakcję dla niej niepożądaną, to i użądli dotkliwie.

Że są jakieś gatunki, że różnią się od siebie czymkolwiek? Nawet jeśli, to mało kto zaprząta sobie tym głowę. Tymczasem…

– Na świecie jest więcej gatunków pszczół niż ptaków i ssaków razem wziętych – zaznacza John Ascher z Narodowego Uniwersytetu Singapuru, cytowany przez serwis naukawpolsce.pl.

Ascher niewątpliwie wie, co mówi, jest bowiem członkiem zespołu, który opracował pierwszą mapę dokumentującą istnienie i występowanie wszelkich możliwych odmian tego owada.

Mówiąc dokładnie, gatunków tych jest 20 tysięcy. Dzięki badaniom wiadomo, że więcej pszczół żyje na półkuli północnej niż na południowej, a także w klimacie umiarkowanym i suchym, niekoniecznie zaś zwrotnikowym.

pszczoły miodne w pasiecefot. shutterstock

W samej Polsce, jak podaje Ministerstwo Środowiska i Klimatu, pszczoła występuje w 470 odmianach, dorównując w tej statystyce ptakom.

Każdego roku, przed zbliżającym się Światowym Dniem Pszczoły, rządowe instytucje przypominają, że owady te odgrywają kluczową rolę w otaczającym nas ekosystemie, polegającą na zapylaniu licznych gatunków roślin, w tym także tych, które są pożywieniem dla ludzi i zwierząt. Jest jednak w tej materii jedno zasadnicze „ale”. Jakie?

Jak powszechnie podkreślają specjaliści i jak można przeczytać między innymi na stronie resortu środowiska, głównymi zapylaczami nie są dobrze nam znane, żyjące w ulach, hodowlane pszczoły miodne, lecz przede wszystkim gatunki dzikie, często samotnicze.

I to właśnie one są szczególnie narażone na zagrożenia wynikające ze zmian w środowisku. Tymczasem w sposób szczególny hołubi się pszczołę miodną. Której to pszczole nic nie dolega i która występuje na skalę masową. Tak masową, że aż za bardzo.

W Warszawie żyje 325 milionów pszczół. 185 razy więcej niż ludzi

W 2023 roku na łamach portalu Wiejskawitryna.org.pl ukazał się interesujący wywiad z Karolem Podymą z Fundacji Kwietnej. Powiedział on znamienne słowa: – Badania wskazują na to, że mamy do czynienia z przepszczeleniem, szczególnie na obszarach miejskich.

Od kilku lat zewsząd słyszymy, jakoby wspieranie pszczoły miodnej było niezbędne dla przetrwania ludzkiego gatunku. To nieprawda, bo obecnie żywimy się głównie zbożami, a te zapylane są przez wiatr.

Kilka miesięcy później przez polskie media przetoczyła się fala tekstów opisujących zjawisko beewashingu, którego istotę stanowią modne obecnie praktyki polegające na budowaniu pasiek i uli, wpisujące się jakoby w działania zrównoważone i mające na celu ochronę bioróżnorodności.

Nic jednak bardziej mylnego zważywszy, że wiele tego typu aktywności dotyczy pszczoły miodnej, niezagrożonej, dominującej w ekosystemie. To zaś pogłębia tylko patologię, o której trąbią eksperci.

Powołując się na dane Fundacji Kwietnej, portal Teraz-środowisko.pl podał w maju tego roku, że w polskich miastach doszło do przepszczelenia sięgającego miejscami 1000 procent.

„Obchodzony 20 maja Światowy Dzień Pszczół to festiwal firmowych komunikatów o włączaniu się korporacji w obchody tego atrakcyjnego marketingowo święta. Wiele z nich nie ma jednak nic wspólnego z ochroną środowiska, a wręcz może szkodzić rodzimej przyrodzie. Moda na korporacyjne, miejskie pasieki ma realny, negatywny wpływ na bioróżnorodność miejskich zapylaczy” – napisano w serwisie.

pszczoły w przestrzeni miejskiejfot. shutterstock

Ze wspomnianego tekstu wynika, że w ciągu ostatnich ośmiu lat w samej tylko Warszawie założono 165 pasiek i zbudowano 2,5 tysiąca uli, w związku z czym łącznie jest ich już w stolicy ponad 6,5 tysiąca.

Ponieważ w jednym ulu przeciętnie żyje 50 tysięcy osobników, szacuje się wielkość stołecznej populacji pszczół miodnych na 325 milionów. Czyli 185 w przeliczeniu na jednego mieszkańca miasta.

Tymczasem, tak jak wspomniano wyżej, jest to tylko jeden z 20 tysięcy gatunków, zażarcie rywalizujący o pokarm z innymi pszczołami i dzikimi zapylaczami…

Pszczoła miodna śmiertelnym zagrożeniem dla innych gatunków tego owada

Nie był to jedyny głos w tej sprawie. Przykładowo w listopadzie ubiegłego roku na stronie farmer.pl ukazał się artykuł, w którym czytamy: „Zwykło się mówić, że pszczoły są owadami ginącymi i dla podtrzymania właściwego funkcjonowania ekosystemów niezbędne jest wspieranie ich hodowli. Jest to tylko część prawdy.

Powyższa teza jest w ostatnich latach niezwykle modna, jednak nie do końca jest zgodna z prawdą. Owszem, populacje niektórych gatunków pszczół są zagrożone, jednak nie można tego raczej powiedzieć o pszczole miodnej.

Według danych Instytutu Ogrodnictwa, w żadnym z województw wskaźnik napszczelenia nie znajduje się poniżej optymalnego poziomu, w niektórych regionach zaś jest on przekroczony nawet 3-4-krotnie”.

Jak wyjaśniono, wedle współczesnych zaleceń tzw. napszczelenie, czyli ilość pni pszczelich na jeden kilometr kwadratowy, powinno wynosić 3. Tymczasem średnia wartość dla całej Polski wynosi dziś 6,2.

Na dołączonej mapie widać, że rekomendowany współczynnik udaje się zachować tylko na Podlasiu. Ale na przykład w Małopolsce poziom napszczelenia osiągnął pułap 12,5 pni na kilometr kwadratowy, na Lubelszczyźnie – 10,4, a na Podkarpaciu – 9,8.

Istotę problemu w szeroki i przystępny sposób zarysowała również grupa 37 naukowców podpisanych pod głośnym listem skierowanym w 2021 roku do prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz.

„Z zaniepokojeniem obserwujemy doniesienia na temat powstawania kolejnych pasiek miejskich w Gdańsku, stawianych pod hasłem ratowania pszczół. Wszystkie działania faktycznie przyczyniające się do ochrony pszczół są potrzebne i zasługują na docenienie.

Niestety, zakładanie nowych pasiek nie pomaga pszczołom, wręcz przeciwnie, może im szkodzić” – napisali uczeni.

Jak wyjaśniono w dalszej części petycji, dzikie pszczoły, w większości będące gatunkami samotnymi, przegrywają walkę o pokarm z wielotysięcznymi rodzinami pszczoły miodnej, która wypiera je z miejsc, gdzie jest hodowana w dużym natężeniu. To zaś może doprowadzić do ich wyginięcia. I to już nie jest eko…

share-icon Podziel się artykułem ze znajomymi
Piotr Brzózka
Piotr Brzózka

Dziennikarz, autor tysięcy publikacji o tematyce ekonomicznej, politycznej, społecznej oraz medycznej. Przez 15 lat związany z "Dziennikiem Łódzkim" i "Polska TheTimes". Z wykształcenia socjolog stosunków politycznych, absolwent Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego. Po godzinach fotografuje, projektuje, maluje, tworzy muzykę...

Komentarze
chevron-down