2024-10-01
Pejoratywne niegdyś zdanie „Grasz jak dziewczyna” zdążyło się w ostatnich latach zdewaluować, a nawet całkiem zmienić wydźwięk. Dziś nie tylko nie jest ujmą na honorze, dziś brzmi jak prawdziwy komplement. Bo kto nie chciałby odbijać żółtych, włochatych piłeczek jak Iga Świątek, wspinać się na ściankę w tempie Aleksandry Mirosław czy trafiać do kosza z połowy boiska niczym Caitlin Clark?
Znaczenie kobiet w sporcie z roku na rok wzrasta i nie jest to jedynie chwilowy trend ani pozorne kreowanie rzeczywistości. W tym dość hermetycznym świecie, zdominowanym przez mężczyzn, w końcu zaczęto dostrzegać siłę kobiecego sportu. Koszulki z napisem „Everyone Watches Women’s Sports” (tłum. wszyscy oglądają kobiecy sport) noszą dziś dumnie największe gwiazdy sportu i masowej kultury nie tylko na amerykańskich arenach. Były one również widoczne chociażby na tegorocznych letnich igrzyskach w Paryżu.
Hasłem tym popularyzuje swoją działalność TOGETHXR, firma założona przez cztery legendy kobiecego sportu: piłkarkę Alex Morgan, snowboardzistkę Chloe Kim, pływaczkę Simone Manuel i koszykarkę Sue Bird. Te słynne sportsmenki próbują przez swoją działalność wywierać wpływ m.in. na duże firmy, marki i drużyny, aby zapewniały kobietom równą reprezentację na sportowym rynku.
Aktywność TOGETHXR idealnie zbiegła się z gigantycznym wzrostem popularności kobiecej koszykówki w USA, głównie dzięki wschodzącym gwiazdom WNBA, takim jak Caitlin Clark i Angel Reese czy Paige Bueckers, grającej jeszcze w NCAA. Z pewnością niemały wpływ na prestiż kobiecego sportu miały tegoroczne występy na igrzyskach takich multimedalistek, jak gimnastyczka Simone Biles czy pływaczka Katie Ledecky.
Ale oczy kibiców i komentatorów z całego świata są dziś również zwrócone w stronę wielu polskich sportsmenek. Sukcesów i tenisowego geniuszu Igi Świątek nie trzeba dziś nikomu przedstawiać, Katarzyna Niewiadoma zachwyciła swoim występem i wygraną w Tour de France (a nie jest to jej jedyny triumf), Ewa Pajor zaliczyła doskonały debiut w barwach hiszpańskiej drużyny z Barcelony i jest nominowana do kobiecej Złotej Piłki, a Joanna Jędrzejczyk oficjalnie dołączyła do zaszczytnego grona słynnej Hall od Fame (galerii sław).
I choć nazwisk gwiazd kobiecego sportu jest zdecydowanie więcej i z roku na rok przybywa kolejnych, to dostęp do równych szans zawodniczek na różnych polach sportowego świata nadal pozostawia wiele do życzenia.
Ewa Pajor idealnie odnalazała się w barwach Dumy Katalonii / fot. shutterstock
Najbardziej kobiece igrzyska w historii
Tegoroczna olimpiada w Paryżu z różnych względów była wyjątkowa, ale na szczególną uwagę zasługuje fakt, że po raz pierwszy w historii szansę na udział w igrzyskach miało tyle samo kobiet, co mężczyzn. Jednak powiedzieć, że droga do tego historycznego osiągnięcia nie była prosta, to jak nie powiedzieć nic.
W starożytności kobiety nie tylko nie mogły startować w igrzyskach olimpijskich, ale nie miały okazji choćby ich oglądać, a mężatkom groziła za to nawet kara śmierci. W 1896 roku w Atenach, w pierwszej nowożytnej edycji tego największego święta sportu, również nie przewidziano udziału pań, gdyż – jak twierdził sam ojciec nowożytnego ruchu olimpijskiego, Pierre de Coubertin – Igrzyska z udziałem kobiet byłyby niepraktyczne, nieciekawe, nieestetyczne i niewłaściwe.
Dziś już wiemy, jak bardzo się mylił, a do tego odkrycia przybliżyły nas niezwykła siła, determinacja, ciężka praca i sukcesy zawodniczek z całego świata.
Już w 1900 roku w Paryżu do udziału w igrzyskach olimpijskich dopuszczono 22 kobiety, które dołączyły do niespełna 1000 sportowców płci męskiej. Na przestrzeni lat liczba ta sukcesywnie rosła, podobnie jak liczba dyscyplin, w których panie mogły rywalizować na olimpijskich arenach.
W 1988 roku w Seulu reprezentacja kobiet po raz pierwszy przekroczyła 2000 – licząc 2194 przedstawicielki, przy udziale 6197 mężczyzn. W ramach upamiętnienia 100 lat udziału kobiet w igrzyskach, w 2000 roku w Sydney, znicz olimpijski zapaliła australijska biegaczka pochodzenia aborygeńskiego, Cathy Freeman.
W Londynie w 2012 roku sportsmenki po raz pierwszy rywalizowały we wszystkich dyscyplinach umieszczonych w programie zawodów olimpijskich. Debiutować w olimpijskim maratonie mogły dopiero w 1984 roku w Los Angeles, a stanąć na bokserskim ringu w 2012 roku.
Trzy lata temu w Tokio zawodniczki stanowiły już ponad 48 procent wszystkich uczestników igrzysk, aby wreszcie osiągnąć pełną równość płci w tym roku na sportowych arenach w Paryżu.
Z pewnością wyraźnie skorzystała na tym polska kadra olimpijska. Po raz pierwszy w historii nasz kraj reprezentowało więcej kobiet (113) niż mężczyzn (97). Co najważniejsze, na 10 medali zdobytych w Paryżu osiem wywalczyły panie, w tym jedyne złoto, po które sięgnęła Aleksandra Mirosław pokonując swoje rywalki we wspinaczce sportowej.
Iga Świątek fot. shutterstock
Słaba płeć udowadnia swoją siłę
Chociaż kobiety osiągają w sporcie coraz więcej sukcesów, a w niektórych dyscyplinach wyraźnie dominują, to nadal trudno mówić o równych szansach nie tylko na starcie sportowej kariery.
Chcąc sięgać po najwyższe trofea, sportsmenki, podobnie jak sportowcy, muszą podporządkować swoją codzienność cyklom treningowym. To wiąże się z niezwykle surową dyscypliną i szeregiem wyrzeczeń, już od najmłodszych lat. Jednak kobiety, w odróżnieniu od mężczyzn, zmagają się z dodatkowymi przeciwnościami.
Menstruacja, ciąża, dyskryminacja, dysproporcja w wynagrodzeniach, brak promocji sukcesów – to tematy niechętnie podejmowane w świecie sportu, często ignorowane, a niekiedy obracające się przeciwko samym zawodniczkom.
Ale i w tym przypadku sportsmenki udowadniają, że niestraszne im kręte ścieżki, przeszkody czy ograniczenia. Ciąża? Wiąże się z przerwą w karierze i wyzwaniami związanymi z powrotem do pełnej formy po porodzie.
Nie przeszkodziła jednak w sportowej rywalizacji kilku zawodniczkom uczestniczącym w tegorocznych igrzyskach. – Zanim wypuściłam ostatnią strzałę, poczułam, jak moje dziecko mnie kopie – zdradziła Yaylagul Ramazanova, łuczniczka z Azerbejdżanu, która przyjechała do Paryża w szóstym miesiącu ciąży.
W siódmym miesiącu ciąży do turnieju przystąpiła z kolei egipska szablistka Nada Hafez, która przyznała, że trud związany z zachowaniem równowagi pomiędzy życiem, byciem w ciąży a sportem był wyczerpujący, ale był tego wart.
W tym roku na podium znalazła się także pierwsza ciężarna lekkoatletka paraolimpijska. Reprezentująca Wielką Brytanię Jodie Grinham wywalczyła brąz w indywidualnej rywalizacji kobiet w łuku bloczkowym, będąc w siódmym miesiącu ciąży. – Wiedziałam, że jeśli strzelę najlepiej, jak potrafię, niezależnie od tego, czy jestem w ciąży, czy nie, mogę wrócić z medalem – komentowała swój występ Brytyjka. – Stereotypy są zupełnie nieistotne. Jeśli twój lekarz mówi, że to w porządku, to idź i to zrób – dodała.
Pół roku po porodzie do zmagań olimpijskich przystąpiła nasza siedmioboistka Adrianna Sułek-Schubert. Nie dość, że polska zawodniczka nie przerwała swoich treningów do ostatnich dni ciąży, to wróciła do sportu 18 dni po cesarskim cięciu. Po 15 dniach od porodu rutynę treningową wznowiła również gwiazda światowego tenisa Naomi Osaka, która już w tym sezonie udowodniła, że nie ma problemu z budowaniem formy, meldując się chociażby w drugiej rundzie French Open, gdzie sprawiła niemałe problemy Idze Świątek.
8 września 2024 roku po raz ostatni w swojej karierze na boisko wybiegła wybitna amerykańska piłkarka Alex Morgan. Ogłaszając przejście na sportową emeryturę poinformowała kibiców i media, że spodziewa się drugiego dziecka. Pomimo przerwy związanej z pierwszą ciążą, Morgan zdążyła strzelić 123 bramki w 224 meczach rozegranych w barwach kadry USA. Dla porównania, Lionel Messi reprezentował Argentynę 187 razy i strzelił dla swojej narodowej kadry 109 goli.
Megan Rapinoe i Alex Morgan / fot. shutterstock
Podobnych przykładów jest zdecydowanie więcej, co tylko udowadnia, że wiele zawodniczek nie tylko potrafi rywalizować w ciąży czy powraca do zawodowego sportu po urodzeniu dziecka, ale ma wówczas szansę osiągać wybitne wyniki.
Powiększanie rodziny nie jest dziś dla sportsmenek jedyną barierą nie do pokonania. Brazylijska szpadzistka Nathalie Moellhausen zdecydowała się na start w igrzyskach w Paryżu po kilku dniach od zdiagnozowania guza kości ogonowej. Pomimo ogromnego bólu i zasłabnięcia podczas rozgrywek, zdołała dokończyć pojedynek z Kanadyjką Ruien Xiao.
Nasza medalistka igrzysk olimpijskich, Aleksandra Kałucka, stanęła na podium obok Aleksandry Mirosław, chociaż w dzieciństwie lekarze twierdzili, że nie będzie widzieć, słyszeć, a nawet chodzić. Mimo że dziś nie widzi na jedno oko, to podczas IO w Paryżu zdołała poprawić swój życiowy rekord i wywalczyć brązowy krążek.
Niespotykaną siłą, dominacją w swoich dyscyplinach i imponującymi wynikami może się pochwalić wiele zawodniczek paraolimpijskich. W kraju mogliśmy się cieszyć m.in. złotem Barbary Bieganowskiej-Zając, która w pięknym stylu pokonała swoje rywalki na dystansie 1500 metrów w kategorii T20. A warto przypomnieć, że polska biegaczka sięgała już po złote medale na paraolimpiadach w Sydney, Londynie, Rio de Janeiro i Tokio.
Na ustach całego sportowego świata była również Maria Teresa Perales, która na swoich siódmych igrzyskach paraolimpijskich popłynęła po swój 28 medal. Tym samym hiszpańska pływaczka wyrównała medalowy rekord Michaela Phelpsa, poruszając się w wodzie tylko przy pomocy prawej ręki.
Głośno tego lata było również o innych zawodniczkach biorących udział w paryskich igrzyskach. Niestety, dla tych kobiet zmagania sportowe wyjątkowo boleśnie łączyły się z dyskryminacją, wykluczeniem i upokorzeniem. Złote medalistki, bokserki Imane Khelif z Algierii i Tajwanka Ling Yu-ting, stały się ofiarami hejtu i walczyły z opiniami podważającymi ich płeć.
Pochodząca z Kamerunu bokserka Cindy Ngamba nie mogła z kolei reprezentować w Paryżu swojego kraju, gdyż kilka lat wcześniej przyznała publicznie, że jest lesbijką. Nie wycofała się jednak ze sportowej rywalizacji i zdobyła pierwszy w historii medal dla Olimpijskiej Reprezentacji Uchodźców. Brązowym krążkiem nie może osobiście pochwalić się w swojej ojczyźnie, gdyż za homoseksualizm grozi jej tam więzienie.
„Edukacja. Sport. Nasze Prawa” – ten dojmujący przekaz widniał na odwrocie numeru startowego biegaczki z Afganistanu. Kimia Yousofi, podobnie jak inne Afganki, nie została bowiem uznana przez rządzących krajem talibów za oficjalną reprezentantkę swojej ojczyzny tylko dlatego, że jest kobietą. – Mam wiadomość dla afgańskich dziewcząt. Nie poddawajcie się, nie pozwólcie innym decydować za was. Po prostu szukajcie okazji, a potem korzystajcie z tej okazji – apelowała do swoich rodaczek, cytowana przez „The Guardian”.
Naomi Osaka / fot. shutterstock
Zwyciężają, inspirują i nadal walczą o równe płace
Chociaż kobiety pracują na swoje wyniki z takim samym zaangażowaniem i poświęceniem jak mężczyźni, wypełniają sportowe areny po brzegi, zdobywają te same trofea, to nadal mają nierówne szanse w dostępie do treningów, analogicznych wynagrodzeń czy równorzędnych wartości turniejowych nagród.
Przykładów takich dysproporcji jest zbyt wiele, żeby móc je wszystkie wymienić, ale jeden jest wyjątkowo wymowny i wywołał w tym roku mnóstwo dyskusji, kontrowersji, a nawet komentarz samego Joe Bidena. Mowa o porównaniu pierwszych kontraktów i podstawowej pensji dwóch młodych gwiazd amerykańskiej koszykówki.
Otóż wspomniana wcześniej Caitlin Clark, obecnie jedna z największych gwiazd zawodowej ligi WNBA, wybrana w tym roku z numerem jeden w drafcie przez drużynę Indiana Fever, podpisała kontrakt, który za cztery lata gry gwarantuje jej 338 tys. 56 dolarów. Dla porównania – Victor Wembanyama, pierwszy wybór ubiegłorocznego draftu NBA, podpisał czteroletnią umowę wartą 55 mln dolarów.
– Kobiety w sporcie wciąż przesuwają granice i inspirują nas wszystkich. Jednak obecnie widzimy, że nawet jeśli jesteście najlepsze, nadal nie otrzymujecie uczciwej zapłaty. Nadszedł czas, abyśmy zapewnili naszym córkom takie same możliwości, jak naszym synom i zagwarantowali kobietom wynagrodzenie, na jakie zasługują – komentował tę sytuację na platformie X prezydent USA.
Od zawsze istniały także nierówności w zarobkach tenisistów i tenisistek. Przepaść pomiędzy nagrodami pieniężnymi za wygraną w turniejach była widoczna od samego startu Ery Open, czyli od 1968 roku. Walkę o sprawiedliwe wynagradzanie obu płci już w latach 70. ubiegłego wieku podjęła legenda kobiecego tenisa, Amerykanka Billie Jean King, która za zwycięstwo w Wielkim Szlemie w 1970 roku otrzymała 600 dolarów, podczas gdy męski triumfator tych samych zawodów, Ilie Năstase – 3500 dolarów.
Determinacja King i innych tenisistek, które z czasem dołączyły do boju o równe płace, przyniosły skutek. Groźba bojkotu US Open przez zawodniczki sprawiła, że w 1973 roku organizatorzy amerykańskiej imprezy wielkoszlemowej zdecydowali się zrównać płace kobiet i mężczyzn.
Billie Jean King / fot. shutterstock
Ponad 10 lat później, w 1984 roku, na ten sam ruch zdecydowały się osoby odpowiedzialne za Australian Open. Najdłużej ociągano się we Francji (Roland Garros dołączył w 2006 roku) i w Anglii (Wimbledon w 2007 roku). Tym samym największe turnieje wielkoszlemowe są dziś przykładem dla innych zawodów w tenisowym tourze, szczególnie dla tych, które jeszcze nie dorosły do podobnych decyzji.
Sukcesem w walce o wyrównanie płac kobiet i mężczyzn mogą się również pochwalić amerykańskie piłkarki, na czele z Megane Rapinoe, która w ubiegłym roku przeszła na sportową emeryturę. W 2022 roku Amerykańska Federacja Piłki Nożnej ogłosiła, że zawodniczki i zawodnicy reprezentacji Stanów Zjednoczonych będą zarabiać tyle samo. Nowe umowy przewidują identyczne warunki ekonomiczne zarówno w przypadku podstawowych pensji, jak i turniejowych premii. To pierwszy taki przypadek w historii piłki nożnej, który otworzył pole do dyskusji w innych krajach.
Za postawę godną naśladowania warto wyróżnić duńskich piłkarzy, którzy zrezygnowali z negocjowania w sprawie wyższych płac, aby zapewnić lepsze warunki finansowe kobiecej reprezentacji. Duńczycy nie tylko odrzucili podwyżki, ale zażądali m.in. równych wynagrodzeń dla piłkarek i zwiększenia ich zakresu ubezpieczenia.
Równe szanse kobiet w sporcie to nie tylko ich czynny udział w zawodach, ale również obecność w zarządach klubów, na stanowiskach trenerskich czy w związkach sportowych. W lipcu tego roku Ministerstwo Sportu i Turystyki zapowiedziało nowelizację ustawy o sporcie. Jej celem jest wzmocnienie roli kobiet w sporcie, która dziś jest mocno ograniczona pomimo znaczących sukcesów naszych zawodniczek na arenie międzynarodowej.
Wśród pomysłów na zwalczanie dyskryminacji i wyrównywanie szans, pojawiają się głosy podkreślające wartość doświadczenia sportsmenek, które może być wykorzystywane w obszarach zarządzania. – Trzeba wzmocnić kobiety w polskim sporcie. Nie chodzi o to, żeby kobiety ubiegały się o te funkcje, bo są kobietami, ale by robiły to dlatego, że są świetnie przygotowane do pełnienia roli w zarządach - podkreślała na konferencji dotyczącej projektu nowelizacji ustawy o sporcie, marszałek Senatu RP Małgorzata Kidawa-Błońska.
Nie zapominajmy o tym, że dziedzictwo gwiazd kobiecego sportu to nie tylko wygrane, medale i trofea. To świat, który jest tworzony dla kolejnych pokoleń. Zawodniczki są dziś wzorem nie tylko dla małych dziewczynek marzących o sportowej karierze. Są inspiracją dla wszystkich dzieci, młodzieży, ale i dorosłych. Często godne naśladowania są nie tylko determinacja, ciężka praca i wytrwałość w dążeniu do celu, ale również życiowa postawa, gra fair play czy działalność pozasportowa. Podarujmy kobietom równe szanse, godne wsparcie i kibicujmy z całych sił, nie tylko w momentach triumfu.