Coraz częściej zwracamy się ku sposobom naszych dziadków. Pokoleniem, które świetne się sprawdza w zero waste, jest grupa po 70. roku życia. Wiele osób ma w rodzinie przykład babci oszczędzającej, gromadzącej resztki jedzenia, żeby zrobić nowy superposiłek, wykorzystującej stare gazety do tego, by wyłożyć nimi kosz na śmieci. Rozwiązania te są nam znane od dziesięcioleci, ale dotąd nie chcieliśmy ich stosować, ponieważ byliśmy zapatrzeni we wzrost, ponieważ mieliśmy do czynienia z coraz większą ilością towarów jednorazowych. Teraz musimy wrócić do starych sposobów - mówi Monika Borycka, obserwatorka trendów i badaczka innowacji technologicznych, opiekunka merytoryczna studiów Trendwatching & Futures Studies na AGH
Od lat śledzi Pani trendy w nowych technologiach. Czy widać na horyzoncie rozwiązania, dzięki którym nasze codzienne funkcjonowanie stanie się bardziej przyjazne dla środowiska i klimatu?
Tak, jest ich wiele. Technologia w coraz większym stopniu przyczynia się do tego, byśmy mogli prowadzić życie w sposób bardziej zrównoważony i przyjazny klimatowi. Ma to nawet swoją nazwę: green tech. Z jednej strony istnieją rozwiązania wielkoskalowe, które nie są osiągalne dla przeciętnego użytkownika, a bardziej dla biznesu czy konkretnych państw, takie jak wychwytywacze dwutlenku węgla, energia odnawialna czy nowoczesne metody związane z zasilaniem farm serwerów. Ale jest też coraz więcej możliwości dostępnych na małą skalę. Wspomnieć można choćby o aplikacjach konsumenckich, zbliżających nas do bardziej zrównoważonego funkcjonowania, wspierających choćby sharing economy, czyli ekonomię współdzielenia. Wystarczy spojrzeć na popularne apki do sprzedaży rzeczy używanych – odzieży czy różnych przedmiotów. Spójrzmy też na aplikacje, które pozwalają dowiedzieć się więcej o danym produkcie. Po zeskanowaniu kodu możemy otrzymać informacje, czy jest zdrowy, czy ma opakowanie przyjazne środowisku itd. Są to technologie wspierające, dodatkowo jednak czekamy na rozwiązania systemowe, których będzie coraz więcej. Jednym z nich jest procedowany w Unii Europejskiej projekt wdrożenia tzw. paszportu digitalowego, dzięki któremu będziemy mogli na ekranie swojego smartfona przeczytać, jaka była droga danego wyrobu – gdzie został wyprodukowany, z użyciem jakich technologii, jakie materiały i substancje wchodzą w jego skład. Będzie to znacznie więcej, niż zwykła ulotka.
Na ile tego typu rozwiązania są w stanie realnie zachęcić użytkowników do działań proekologicznych, a na ile pozostają ciekawostką technologiczną?
Oceniam szanse wysoko. Rok 2022 przyniósł na niektórych rynkach aż 30-procentowy wzrost sektora resale, czyli odsprzedaży, także z udziałem dużego biznesu, skupującego swoje używane produkty i oferującego je w drugim obiegu. Wskazują więc na to twarde dane, wskazuje też realne zainteresowanie konsumentów dostrzegających szansę na to, by nie kupować nowych przedmiotów, ubrań, opakowań. Jest otwartość kliencka, która oczywiście łączy się też z aspektem ekonomicznym, oszczędnościowym.
No właśnie – na ile jest to ekologia, a na ile prosta ekonomia?
Często takie procesy zbiegają się w czasie. Tego typu rozwiązania funkcjonowały już wcześniej i byli nimi zainteresowani innowatorzy, wcześni adapterzy. W każdym trendzie na początku są osoby angażujące się w dane rozwiązanie dlatego, że jest ono ciekawe, a także z chęci bycia w awangardzie. A potem to zainteresowanie przechodzi na rynek mainstreamowy. I tutaj muszą się pojawić konkretne przesłanki, dla których sektor klientów masowych będzie z nowych rozwiązań korzystać. Jedną z nich są zachęty ekonomiczne – coś zaczyna się bardziej opłacać, dzięki czemuś zaczynamy oszczędzać. Niekiedy jest też tak, że pewne rzeczy wypada robić w danej grupie społecznej. Czasem rolę odgrywają również czynniki regulacyjne. Proszę spojrzeć na kwestię jednorazowych opakowań. Wystarczyły dwa lata, żebyśmy znacznie zmniejszyli ich zużycie i stało się to właśnie dzięki regulacjom prawnym.
Inflacja galopuje, w oczy zagląda widmo nadchodzącego kryzysu ekonomicznego. Wiele osób będzie zmuszonych oszczędzać. I wydaje się, że może się to przełożyć na zachowania proekologiczne...
Może nas to zachęcić do działań zero waste. Coraz częściej zwracamy się ku sposobom naszych dziadków. Pokoleniem, które świetne się sprawdza w zero waste, jest grupa po 70. roku życia. Wiele osób ma w rodzinie przykład babci oszczędzającej, gromadzącej resztki jedzenia, żeby zrobić nowy superposiłek, wykorzystującej stare gazety do tego, by wyłożyć nimi kosz na śmieci. Rozwiązania te są nam znane od dziesięcioleci, ale dotąd nie chcieliśmy ich stosować, ponieważ byliśmy zapatrzeni we wzrost, ponieważ mieliśmy do czynienia z coraz większą ilością towarów jednorazowych. Teraz musimy wrócić do starych sposobów. Powinniśmy sobie też zadać pytanie o granice wzrostu. Jest to termin sformułowany już w latach siedemdziesiątych przez Klub Rzymski, ale cały czas do niego wracamy, szczególnie w latach kryzysu, dążąc do redefinicji tego pojęcia. Są już na świecie biznesy, które mówią otwarcie: nie chcemy więcej rosnąć. Ostatnio taką decyzję podjęła na przykład duża firma odzieżowa Patagonia. Widoczny jest trend better business, polegający na prowadzeniu biznesu z misją, nastawionego nie tylko na skalowanie wzrostowe, ale też przemyślanego pod kątem klimatu czy klientów pragnących podejmować świadome decyzje klimatyczne. To jest ten moment, w którym duży biznes i klienci zaczynają ze sobą współpracować. Zachodzi dwustronny proces, naszymi decyzjami zakupowymi wskazujemy pewne zmiany, które dokonują się w oczekiwaniach, a biznes na to reaguje. I to od dużych działań biznesu będzie najwięcej zależeć, jeśli chodzi o sprawczość klimatyczną.
Oszczędzać można też na energii...
Odnawialne, alternatywne źródła energii to temat, który jest poruszamy od lat zarówno na poziomie indywidualnym, jak i państwowym oraz ponadpaństwowym. Natomiast teraz nadeszła pierwsza zima, podczas której aktywnie wpisujemy się w zmianę paradygmatu i poszukujemy rozwiązań pozwalających oszczędzać energię w gospodarstwach domowych. Przykładem jest przykręcanie kaloryferów i zaopatrywanie się w wełnianą odzież – wełna jest obecnie bardzo na topie. Coraz powszechniej hartujemy ducha, ale i ciało, przyjmując przekonanie, że nie musimy biegać w krótkim rękawku po domu, możemy się ubrać cieplej. Na to nakładają się megatrendy związane z przesterowaniem energetyki, z transformacją klimatyczną.
Czy tego typu zachowania mają szansę się utrwalić i pozostać z nami, gdy sytuacja ekonomiczna ustabilizuje się i znikną determinanty finansowe?
Myślę że tak. Sytuacja ekonomiczna może być katalizatorem przyspieszającym zmiany, tak jak pandemia przyspieszyła digitalizację wielu obszarów oraz stale wzmocniła trend pracy zdalnej, o którym wiedzieliśmy od lat, ale który nabrał rozpędu dopiero teraz. Czynniki ekonomiczne mogą stymulować zmianę naszego myślenia o konsumpcji, trwale ucząc nas podejmowania bardziej świadomych decyzji. Jeśli wejdzie nam to w nawyk, być może chętnie przy tym pozostaniemy. Jest też kwestia społecznej narracji, która też się zmienia. Niegdyś odzież z drugiej ręki była elementem...
...obciachowym.
Dokładnie, obciachowym. Dziś staje się produktem mocno osadzonym w trendach. Modnie jest powiedzieć, że większość rzeczy w naszej szafie pochodzi z drugiego obiegu. To daje nadzieję na to, że zostaniemy już przy dobrych nawykach.
W ostatnich latach respondenci pytani w badaniach konsumenckich deklarowali, że są w stanie płacić więcej za produkty wytworzone w sposób zrównoważony, etyczny, ekologiczny. Szczególnie w czasie pandemii szybko rosły rynki produktów naturalnych, zwykle droższych. Czy ten trend się utrzyma, gdy w portfelach będzie mniej pieniędzy?
Kluczowym faktorem będzie poszukiwanie jakości. Również ze względów ekonomicznych. Zdajemy sobie sprawę, że wysokojakościowe przedmioty, żywność, kosmetyki są lepsze dla naszego dobrostanu. Solidniejsze ubrania starczają na dłużej, nie trzeba ich wyrzucać po jednym praniu, tak jak często dzieje się z produktami z rynku fast fashion. Jeśli zaś chodzi o żywność i kosmetyki, pandemia przyniosła także to, że chętniej inwestujemy w zdrowie, widzimy długoterminowe skutki wykorzystania dobrych jakościowo produktów. Jeśli więc będziemy mieć coraz mniej pieniędzy, tym bardziej będziemy oglądać każdą złotówkę i zastanawiać się, w co ją „zainwestować”, uwzględniając relację jakości do ceny. Wielu z nas będzie wolało kupić rzecz droższą, ale bardziej wartościową, lepiej i dłużej służącą. Oczywiście, pozostanie też część klientów, którzy będą jedynie walczyć o to, by przeżyć od pierwszego do pierwszego. W tych przypadkach będzie musiało się nałożyć wiele czynników, które pozwolą takie osoby wspierać w decyzjach bardziej świadomych. Mogą to być regulacje prawne, ale też działania w duchu better business, dzięki którym rynek generalnie zacznie dostarczać produkty bardziej zrównoważone.
Innymi słowy, prawdziwa może się okazać inna ze starych, sprawdzonych zasad: biednego nie stać na tanie rzeczy...
Tak. To hasło do nas powraca i stanowi zachętę do zmiany nawyków. Ale należy pamiętać, że będziemy przyzwyczajenia zmieniać głównie pod wpływem tego, co będzie nam proponowane. Dlatego ważna jest rola regulacji oraz odpowiedzialność dużych firm, które coraz częściej będą zmieniać kierunek swojego działania. Choćby ze względu na rosnący obowiązek raportowania pozafinansowego, gdzie faktor klimatyczny jest bardzo istotny.