Wraz z nadejściem jesieni miłośnicy ogrodów chwytają za grabie i rozpoczynają walkę z opadającymi liśćmi. Kwestie estetyczne biorą górę nad ekologicznymi. Tymczasem grabienie liści jest równoznaczne z odbieraniem schronienia zwierzętom oraz pozbawianiem roślin składników pokarmowych.
Październik to czas narodowego grabienia liści. W miastach, miasteczkach i na wsiach Polacy chwytają za grabie, żeby pozbyć się wszystkiego, co spadło z drzew. Powodem przedzimowych porządków jest przede wszystkim troska o pielęgnowany przez całe lato trawnik. Z lektury poradników ogrodniczych wynika, że liście zalegające na trawniku przyczyniają się do jego odbarwienia, a nawet do zniszczenia darni. Podnoszone są też kwestie bezpieczeństwa. Gnijące na ścieżkach liście mogą stanowić zagroźenie, ponieważ łatwo się na nich poślizgnąć. Jednakże, wraz ze wzrostem świadomości ekologicznej, zauważalna jest pewna zmiana. Do opinii publicznej coraz częściej przedostają się postulaty ekologów mówiące o tym, że liście są źródłem składników pokarmowych dla roślin, a także stanowią schronienie dla zwierząt.
Pożywka dla roślin
W naturze nic się nie dzieje bez przyczyny. Opadłe liście odgrywają bardzo ważną rolę w całym ekosystemie. Wraz z niewielkimi gałązkami, owocami, nasionami, a także odchodami zwierząt tworzą ściółkę, która jest idealnym środowiskiem do życia dla owadów, dżdżownic, ślimaków oraz wielu innych organizmów glebowych. Ściółka stanowi pożywienie nie tylko dla wymienionych organizmów. W trakcie jej rozkładu do gleby przedostaje się próchnica, która jest składnikiem pokarmowym roślin. Rozkładające się liście chronią także korzenie przed mrozem, a do tego zapobiegają parowaniu wody z gleby. Należy także dodać, że organizmy glebowe żywiące się ściółką stanowią pożywienie dla innych zwierząt, między innymi dla ptaków.
Estetyka a ekologia
Jak zatem pogodzić kwestie estetyczne z ekologią? Wystarczy ograniczyć grabienie do trawników oraz szlaków komunikacyjnych, natomiast pozostawić liście pod drzewami, krzewami i na rabatach. Zamiast wrzucać zagrabione liście do worków na odpady lub palić, warto wykorzystać je na kompost. Można ich także użyć do ochrony roślin przed mrozem. Jedynym wyjątkiem są liście kasztanowców, które bezwzględnie wymagają grabienia, ponieważ rozwijają się w nich szkodniki.
Wiele miast decyduje się na pozostawienie liści w miejscach zacienionych i pozbawionych traw. Przykładem świeci Berlin, gdzie liście pod drzewami i krzewami pozostają nietknięte. W ślad za stolicą Niemiec podążają także polskie miasta, m.in. Wrocław, Białystok, Kielce czy Rzeszów.
Schronienie dla jeży
Pozostawienie liści w ogrodzie ma także zbawienny wpływ na jeże. Zwierzęta przed zimą tuptają w poszukiwaniu stosów liści, w których będą mogły przetrwać zimę. W czasie hibernacji zwijają się w kłębek i nie reagują na żadne bodźce. Temperatura ich ciał obniża się do 5 stopni Celsjusza, a serce zwalnia z 200 do 5 uderzeń na minutę. Jeże, które przed zimą nie zgromadziły odpowiedniego zapasu tłuszczu, mogą się obudzić w styczniu lub w lutym i rozpaczliwie poszukiwać jedzenia. Pozostawione bez pomocy nie przeżyją.
W pomoc jeżom angażuje się coraz więcej miast, organizując dla nich specjalne strefy do zimowania. Z takiej inicjatywy zasłynął między innymi Lublin. Tamtejszy uniwersytet przyrodniczy promował akcję „Ocal jeże – zostaw liście”. Do akcji włączył się także Szczecin wyznaczając miejsca, w których liście w ogóle nie będą grabione oraz takie, gdzie grabi się tylko w ciągach pieszych. Pryzmy z liści dla jeży tworzą także mniejsze miejscowości. Specjalne strefy wyznaczono na przykład w parku w Porębie. Włodarze miasta apelują także do mieszkańców, aby nie grabili liści, żeby zwiększyć jeżom szanse na przetrwanie zimy.
Warto pamiętać, że jeże są objęte ochroną. Przetrzymywanie ich bez uzasadnienia jest zabronione. Uzasadnione natomiast, a zarazem wskazane, jest ratowanie tych małych ssaków w okresie zimowym, lecz wiosną należy je wypuścić do naturalnego środowiska. Znalezionego zimą jeża najlepiej przekazać do specjalnego ośrodka rehabilitacji.