lody we Włoszechlody we Włoszech
Odwiedź nietypowe muzea jesienią, od kulinarnych atrakcji po historyczne eksponaty / fot. Hongbin on Unsplash

2024-10-22

Planując jesienny citybreak po wakacyjnych wojażach, często kierujemy się tym samym kluczem, czyli nadal poszukujemy pysznych posiłków, krajobrazów tak urokliwych jak w Toskanii i pięknych, kameralnych plaż jak w Grecji. Może jednak odejść od schematu i spróbować czegoś nowego? Zatopić się w miejski klimat i zwiedzić nietypowe muzea, których na świecie nie brakuje. 

Zakładają je osoby, które mają oryginalne pasje i chcą się podzielić nimi z innymi. Niektóre z wystaw poszerzą nasze horyzonty, inne rozbawią, ale – zgodnie z zasadą „podróże kształcą” – wizyta w nietypowym muzeum na pewno nie będzie stratą czasu, zwłaszcza przy jesiennej słocie.

Sfermentowany rekin i robaczywy ser – sposób na poznanie innych kultur

Podróże to odkrywanie nowych smaków. Jednak frykasy z jednego kraju nie zawsze są chętnie zjadane w drugim. Niektóre wywołują nawet obrzydzenie. W jakim stopniu? 

Takim, że w Muzeum Obrzydliwego Jedzenia w Malmö odnotowywane są nawet dni od momentu, gdy ostatni zwiedzający zwrócił to, co wcześniej zjadł. 

Warto zaznaczyć, że jedną z 80 ohydnych potraw jest sok z kiszonej kapusty, więc Polakom przynajmniej ten specjał będzie bliski. 

Trudniej może być z jajkiem z rozwiniętym kaczym zarodkiem. Mowa o balucie, który jest potrawą narodową na Filipinach. Mało smakowity wydaje się też sok z żab, chipsy z byczego penisa czy ciastko z insektów. 

Ci, których nie odstręcza ani widok obrzydliwego jedzenia, ani zapach, mogą podjąć wyzwanie i spróbować części muzealnych eksponatów. 

A w nietypowym menu są – jak na Szwecję przystało – surströmming, czyli kiszony śledź, pieczone świnki morskie z Peru (cuy), robaczywy ser z Sardynii (Casu marzu), sfermentowany rekin z Islandii (hákarl), sos fasolowy z Chin (stinky tofu) i oczywiście pochodzący z Tajlandii durian.

Można sobie oczywiście zdać pytanie, po co tworzyć Muzeum Obrzydliwego Jedzenia? Jego pomysłodawcy tłumaczą to jednym - poznawaniem innych kultur. A dyrekcja placówki przyznaje, że sama ma ulubione potrawy wśród tych obrzydliwych. 

Należą do nich: szkocki haggis z wątroby, płuc i owczego sera, a także filipiński balut. Nietypowym przysmakiem jest też słonina, ale jej poświęcono inne muzeum. Działało ono we Lwowie do wybuchu wojny w Ukrainie. 

Oczywiście prezentowało nie tylko ten mało wysublimowany rarytas, ale też rzeźby z niego wykonane, w tym usta Marylin Monroe czy bijące serce. 

W muzealnej restauracji dominowała oczywiście słonina, ale za to można jej było spróbować w połączeniu z czekoladą.

Ekspozycja z lodów i chińskich zupek

Jednej potrawie poświęcono również muzeum w Yokohamie. Królują w nim zupki chińskie, które mają dosyć długą historię i – jak się okazuje – powstały w wyniku niedoboru żywności po wojnie. 

Pierwszą zupkę zrobiono już w 1958 r. i miała ona smak ramenu z kurczakiem. Wynalazcy zupek chińskich udało się osiągnąć sukces dopiero w wieku 48 lat, a zupy dla astronautów wymyślił dopiero gdy miał 95 lat. 

Muzeum może więc być inspiracją do założenia swojego biznesu w średnim wieku. Zanim jednak uda nam się stworzyć dobrze prosperującą firmę, w muzeum możemy skorzystać z warsztatów robienia własnej zupki i sprawdzić się w kulinarnej branży.

Oczywiście muzea poświęcone jedzeniu wcale nie muszą kojarzyć się z czymś mało smacznym czy niezdrowym. Takim przykładem było Muzeum Currywurstów w Berlinie. 

Otworzono je 60 lat po wynalezieniu wyjątkowych kiełbasek przez Hertę Heuwer, czyli w 2009 r. Niestety, 9 lat później je zamknięto. A szkoda, bo dzięki multimedialnej wystawie można było się dowiedzieć wszystkiego o tym niemieckim przysmaku. 

Obecnie pozostaje tylko spróbowanie currywursta w jednej z licznym berlińskich budek. Ponoć najbliższe oryginalnej receptury są kiełbaski z punktu w pobliżu Bramy Brandenburskiej. 

Całe szczęście, nadal działa Muzeum Lodów. Włosi otworzyli taką placówkę jako pierwsi na świecie. Znajduje się ona w miejscowości Anzola w pobliżu Bolonii. Miejsce muzeum nie jest przypadkowe, bo to teren fabryki produkującej maszyny do lodów. 

Można w nim obejrzeć aż 10 tys. fotografii oraz archiwalnych dokumentów dotyczących historii lodów. 

Jak się okazuje, sporą rolę odegrała w niej Katarzyna Medycejska, która sprowadziła na swój dwór sorbety. Jednak napoje chłodzono już w Mezopotamii. Tylko w 1800 r. p.n.e. używano do tego śniegu.

zupka chińska na stolefot. Paul Hanaoka on Unsplash

Od amerykańskiego asfaltu po angielskie kosiarki i obroże

Historia robi wrażenie, ale nie oddziałuje tak na zmysły, jak wspomnienia. Dlatego w miejscowości Columbus w stanie Georgia stworzono Muzeum Pojemników Śniadaniowych. 

Przypomina ono o kanapkach, które w dzieciństwie robiła mama. Poza pojemnikami muzealną ekspozycję tworzą termosy i puszki. 

Oczywiście wyjazd do Stanów Zjednoczonych trzeba dłużej planować niż citybrak w Europie, ale wśród Polaków akurat wrzesień jest jednym z najbardziej popularnych miesięcy jeśli chodzi o loty za ocean. 

Jak wiadomo, nie samym jedzeniem człowiek żyje, więc warto poszukać muzeów o innej tematyce. Tym bardziej że męska część eskapady zamiast zapachu włoskich lodów o poranku może chciałaby poczuć zapach… świeżego asfaltu. 

O miłośnikach mas bitumicznych pomyślano w Kalifornii, a dokładnie w Sacramento. Powstało tam Muzeum Asfaltu, które zgromadziło fragmenty masy z dróg całego świata. 

Znajdują się w nim części asfaltu m.in. z takich dróg, jak legendarne Route 66 czy Via Appia Antica, nazywana najstarszą drogą świata. 

Co więcej, w muzeum organizowane są warsztaty wytwarzania asfaltu, więc zwiedzający mogą samodzielnie wykonać własny kawałek nawierzchni, co pewnie jest znacznie bardziej pracochłonne niż wykonanie chińskiej zupki.

Natomiast w brytyjskim miasteczku Southport, położonym około 30 km od Liverpoolu, znajduje się jedyne na świecie Muzeum Kosiarek. Założył je Brian Randa, który – jak twierdzi – jest zakochany w kosiarkach. 

Stąd pomysł, by swoją pasją podzielić się z innymi. Miłośnicy zadbanych ogródków i trawników powinni czuć się w nim jak w raju. W muzeum zgromadzono urządzenia skonstruowane nawet 200 lat temu oraz te najnowsze. 

Spore zainteresowanie zwiedzających budzą kosiarki należące do sławnych osób, np. księżnej Diany oraz księcia Karola. Muzeum propaguje i wspiera też dość osobliwą dyscyplinę sportów, jaką są wyścigi kosiarek i wraz z Brytyjskim Stowarzyszeniem Wyścigów na Kosiarkach co roku organizuje wielki wyścig kosiarek. 

Najszybsze kosiarki uzyskują moc nawet 18-20 KM (koni mechanicznych), dzięki czemu potrafią osiągnąć prędkość nawet do 80 km/h.

Będąc na Wyspach można wpaść do Leeds w północnej Anglii, gdzie działa Muzeum Obroży dla Psów, w którym można zobaczyć ich unikatową kolekcję. Muzeum powstało dzięki parze brytyjskich handlarzy antyków, Johnowi i Gertrudzie Huntom. 

Niesamowite zbiory gromadzono latami, ale dlaczego akurat zdecydowano się na psie obroże? Jak przekonują pracownicy placówki, psy zawsze zajmowały ważne miejsce w zamku Leeds. 

Obecnie placówka może poszczycić się kolekcją ponad stu obroży oraz towarzyszących im akcesoriów. Najstarsze pochodzą ze średniowiecza. 

Jest to prawdopodobnie jedyne takie muzeum na świecie. Niestety, do muzeum nie mogą wejść czworonogi, wyjątek stanową jedynie psy przewodnicy.

stary historyczny karawanfot. Odalv on Unsplash

Funeralny klimat z Magicznym Kręgiem

Chociaż w męskim kręgu zainteresowań, podobnie jak kosiarki, pozostaje motoryzacja, to barcelońskie muzeum może nie do końca zachęcać do zwiedzania. Mowa o Muzeum Wozów Pogrzebowych. 

Dość nietypowa placówka znajduje się przy największym miejskim cmentarzu na wzgórzu Montjuïc. Prezentowane są tutaj karawany, które zostały wprowadzone do obrządku pogrzebowego po decyzji sołtysa Barcelony w 1835 roku. 

W muzeum można obejrzeć karoce, pojazdy, dorożki oraz powozy, które zostały przystosowane do potrzeb branży funeralnej. Będąc w muzeum możemy zaobserwować różnorodność wykonania powozów oraz użytych do nich materiałów. 

Zdobienia czy kolory karawanów określały dla kogo był przeznaczony. W muzeum prezentowane są również powozy, które zostały wykorzystane podczas pogrzebu Antonio Gaudiego czy Santiago Rusiñola. 

Obecnie kolekcja muzeum obejmuje 3 samochody, 13 karawanów i 6 karoc towarzyszących. Placówkę można zwiedzać za darmo.

Idąc krok dalej – w Houston w stanie Teksas możemy zwiedzić Narodowe Muzeum Historii Pogrzebów, w którym znajduje się jedyna poza Watykanem wystawa poświęcona pogrzebom papieży. 

W placówce jest też prezentowana rekonstrukcja pogrzebów prezydentów, replika fabryki trumien z XIX w. oraz ekspozycja najdziwniejszych trumien o różnych kształtach, od samochodów począwszy na zwierzętach kończąc. Muzeum posiada także wystawy balsamowania zwłok oraz kolejkę karawanów.

Podpowiedzią przy wyborze nietypowych muzeów może być ranking stworzony przez firmę Stasher. Pod uwagę wzięto oceny i opinie w mapach Google, publikowane przez zwiedzających. 

Na pierwszym miejscu uplasowało się wiedeńskie Muzeum Skautingu (Scout Museum). Austriackie muzeum oferuje wystawy czasowe, sklep, duże archiwum zbiorów, związanych z harcerstwem. 

Istnieje również możliwość pogawędek ze skautami. Wizyta w placówce jest szczególnie wartościowa dla aktywnych i starszych harcerzy, a zebrane materiały dotyczą całego świata, nie tylko Austrii. 

Mniej więcej raz do roku muzeum zmienia ekspozycję wystawy stałej, więc przy każdej kolejnej wizycie można zobaczyć coś nowego.

Drugie miejsce europejskiego rankingu może napawać dumą Polaków, bo zajmuje je Pracownia i Muzeum Witrażu w Krakowie. Co ważne, przestrzeń udostępniona zwiedzającym przeplata się z działającą pracownią witrażową. 

Według opinii umieszczonych w Google, trzecie najciekawsze, nietypowe muzeum w Europie to siedziba Magicznego Kręgu (The Magic Circle). Muzeum znajdujące się w Londynie jest siedzibą najważniejszego na świecie stowarzyszenia magicznego – Magicznego Kręgu i jest skarbnicą przedmiotów opowiadających historię magii. 

Zaliczają się do tego buty, które nosił brytyjski iluzjonista Dynamo, gdy przechodził przez Tamizę, oraz pierwsza książka o magii napisana w języku angielskim ponad 400 lat temu. 

Placówka nie jest dostępna dla osób postronnych – na wizytę należy umówić się z przewodnikiem. Czwarte miejsce w rankingu przypadło paryskiemu Musée des Arts Forains – to prywatne muzeum wesołych miasteczek. 

Mieści ono jedną z największych kolekcji obiektów sztuki rozrywkowej i jarmarcznej. Obiekt zapewnia przegląd najróżniejszych atrakcji związanych z wesołymi miasteczkami na przestrzeni wieków. 

Można cofnąć się w czasie i zobaczyć, jak niegdyś wyglądały wesołe miasteczka oraz jak zmieniały się w ciągu wieków. 

troll przed muzeum trollifot. MARIOLA GROBELSKA on Unsplash

Poczuć się jak dziecko

Podróż w czasie gwarantuje też Muzeum Trolli w Tromsø, jedyna taka placówka w Norwegii. Można tam poznać liczne skandynawskie sagi poświęcone tym wyjątkowym stworom. 

I chociaż mogłoby się wydawać, że trolle to tematyka bardziej skierowana do dzieci, to wśród zwiedzających przeważają dorośli. Zresztą spory dział poświęcony jest starzeniu się trolli. 

Uwagę dorosłych przyciąga technologia rozszerzonej rzeczywistości (AR), która umożliwia dodawanie baśniowych elementów do istniejącego świata. Wystarczą do tego tablet czy smartfon. 

Dzięki temu eksponaty w Muzeum Trolli ożywają. Można pograć z trollem w grę czy przyjrzeć mu się z bliska, gdy właśnie próbuje nas nastraszyć. 

Jeśli dorośli chcieliby powspominać dzieciństwo, to mogą znaleźć odpowiednie muzeum również w Polsce. Od 40 lat w Kielcach działa Muzeum Zabawek i Zabawy, które w swoich zasobach zgromadziło ponad 400 zabawek, 50 książek oraz 100 fotografii, na których przedstawiono, jak wyglądało dzieciństwo w czasach PRL. 

W muzeum nie brakuje też bohaterów dobranocek z tamtego okresu, czyli Bolka i Lolka, Reksia, Misia Colargola, Plastusia czy Pomysłowego Dobromira. 

Oczywiście muzeum prezentuje znacznie dłuższą historię zabawek, sięgającą przełomu XVIII i XIX wieku. Można w nim poczuć się jak dziecko, a przecież w podróżach i zwiedzaniu chodzi głównie o dobrą zabawę.

share-icon Podziel się artykułem ze znajomymi
Marta Roszkowska
Marta Roszkowska

W naturze odnajduje nie tylko kojące widoki, feerie barw, bogactwo smaków i zapachów, czy dóbr wszelakich, ale przede wszystkim twórcze inspiracje. Skleja słowa i obrazy… pisząc, redagując, fotografując czy projektując. Od ponad 20 lat łączy obszary mediów tradycyjnych z nowymi, klasyczne dziennikarstwo z technologią. Obecnie z ogromną przyjemnością wykorzystuje swoje pasje i doświadczenie w pracy nad rozwojem internetowego wydania magazynu Natura...

Komentarze
chevron-down