Co roku poziom wody w weneckiej lagunie tak wzrasta, że zalewany jest plac św. Marka - fot. Aleksander Tylman

Do 2100 roku poziom wód w Wenecji może się podnieść aż o 170 cm. Nawet jeśli będzie to „zaledwie” 120 cm, już ponad połowa zabudowy historycznego miasta zostanie zalana. Zmiany klimatyczne spowodują, że duża część Wenecji zniknie pod wodą – alarmują w raporcie ,,Wzrost poziomu morza w Wenecji: historyczne i przyszłe trendy" naukowcy weneckich i bolońskich uczelni, którzy prowadzą badania nad Laguną Wenecką.

Każdy turysta, który późną jesienią i zimą odwiedza Wenecję wie, co to jest tzw. acqua alta. Wysoka woda pokrywa najczęściej nisko położony plac św. Marka (90 cm ponad poziomem morza), zmuszając turystów do wędrówek po specjalnie ustawionych do tego celu podestach. To naturalne zjawisko, związane ze zwiększonymi, kilkugodzinnymi przypływami, wenecjanie znają od setek lat, choć oficjalne pomiary poziomu wód wprowadzono dopiero w latach 20. ubiegłego wieku. Można by pomyśleć, że skoro to naturalny proces, nie powinien doprowadzić do katastrofy. Nic bardziej mylnego. Na 10 przypadków przypływu powyżej 150 cm, aż połowę zanotowano w ciągu ostatnich trzech lat. Ostatnim tragicznym wydarzeniem była powódź w 2019 roku – woda sięgnęła prawie 190 cm, zalała 85 procent miasta i spowodowała szkody sięgające 1 miliarda euro. – Prosimy rząd o pomoc; oto skutki zmian klimatycznych! – mówił po tragicznym zdarzeniu Luigi Brugnaro, burmistrz miasta.

fot. unsplash

MOSE uratował Wenecję

Jesienia 2022 roku w Lagunie Weneckiej zanotowano nagły wzrost poziomu wody do 173 cm i pojawiło się ryzyko, że będzie to trzecia największa w historii miasta acqua alta (rekordową odnotowano w 1966 roku – woda podniosła się wtedy aż o 194 cm). Katastroficzny scenariusz nie powtórzył się jednak. Utrzymanie poziomu wody wokół miasta na standardowym poziomie wenecjanie zawdzięczają uruchomionemu niedawno systemowi MOSE, jednemu z największych projektów inżynierskich na świecie. Konstrukcja jest zatopiona w komorach na dnie morza, w miejscach otwarcia laguny. Gdy prognozowany przypływ sięga przynajmniej 110 cm, 78 jasnożółtych barier podnosi się ponad powierzchnię wody, blokując fale i zabezpieczając miasto.

– To wielka satysfakcja, gdy widzimy, że system zadziałał. I wielka odpowiedzialność, bowiem mamy w rękach los czegoś bezcennego, los Wenecji – mówi w wywiadzie dla „The Washington Post” Giovanni Zarotti, dyrektor techniczny konsorcjum Venezia Nuova, odpowiedzialnego za obsługę barier.

MOSE za 6 miliardów euro

Sam system, zwany Mojżeszem, choć zdał egzamin, budzi jednak wiele kontrowersji. Prace nad MOSE prowadzone są od ponad 20 lat, a sama budowa przesuwała się kilkukrotnie. Nawet obecnie system pracuje w trybie eksperymentalnym, a ostateczna inauguracja jest wyznaczona na koniec 2023 roku. Oprócz skandali korupcyjnych i fali aresztowań, które objęły także poprzedniego burmistrza miasta, kontrowersje budzą koszty inwestycji – budżet budowy przekroczono o 2 miliardy euro i finalnie zamknął się on w kwocie 6 miliardów euro. Bariery podnoszą się nawet 30-40 razy rocznie, a każdorazowa taka operacja kosztuje prawie 300 tys. euro. Utrzymanie sprawności systemu również wymaga pracy – co trzy miesiące konstrukcja pokrywana jest specjalnym środkiem antykorozyjnym, a komory, w których po podniesieniu barier zbiera się piasek, muszą być czyszczone co najmniej dwukrotnie w ciągu sezonu. To wszystko kosztuje.


Dodatkowo, system nie jest idealnym rozwiązaniem, bo ze względów oszczędnościowych uruchamia się go dopiero, gdy acqua alta ma wysokość 110-120 cm. Tymczasem już 90-centymetrowa fala wystarczy, by zalać okolice placu św. Marka. To nie tylko niedogodność dla sklepikarzy i atrakcja dla turystów, a przede wszystkim poważne zagrożenie dla budynków, w tym zabytkowej bazyliki św. Marka. Mozaiki, tynki i marmury w świątyni, pamiętające czasy bizantyjskie, starzeją się w szalonym tempie, niszczejąc od tworzących się solnych wyprysków. Konieczne było zamontowanie kolejnego systemu – szczelnej, szklanej bariery, która od tego roku otacza kościół, blokując dopływ wody do wnętrza. Razem ze specjalnymi pompami umieszczonymi w odwodnieniu, konstrukcja kosztowała miasto ponad 5 milionów euro i – niestety – sprawia wrażenie kolejnego tymczasowego rozwiązania.

MOSE kontra laguna

fot. Aleksander Tylman

System MOSE budzi kontrowersje nie tylko ze względu na koszty, ale także skutki uboczne. Laguna Wenecka to wpisany w 1987 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO wyjątkowy ekosystem słonych mokradeł i miejsce życia wielu gatunków zwierząt. Przypływy odgrywają tu kluczową rolę – oczyszczają lagunę i zapewniają częstą wymianę wody, co umożliwia działanie całego układu jako żywego organizmu. Uruchamianie systemu barier nie tylko wypłukuje osady i zaburza pływy wewnątrz laguny, ale na dłuższą metę blokuje także swobodny przepływ wód.

– Nie kwestionujemy konieczności ratowania miasta, ochrona Wenecji jest bezdyskusyjna – podkreśla w wywiadzie dla ,,National Geographic” Andrea D’Alpaos, inżynier środowiskowy i ekspert od Laguny Weneckiej. – Jeśli jednak MOSE będzie używany zbyt często, mokradła po prostu umrą.

Naukowcy badający te tereny proponują podniesienie granicznego poziomu wody uruchamiającego system o 20-30 cm, by rzadziej zaburzać prądy morskie w zbiorniku. Władze miasta staną więc niedługo przed wyborem – pozwolić na częściowe zalewanie ulic i placów czy bezpowrotnie zniszczyć ekosystem wokół Wenecji.

Wenecja stale się zapada

Nie pomaga również fakt, że miasto zapada się w zastraszającym tempie. W XX wieku Wenecja obniżyła się o około 15 cm i wciąż jej poziom się obniża w tempie około 1,5-3 mm rocznie, w zależności od danego obszaru. Historyczne fundamenty budynków w Wenecji to zatopione w bagnistym dnie drewniane pale, które przez lata pracy konstrukcji opuszczają się coraz głębiej, ale nigdy się nie zatrzymają – warstwa skalna, na której można by oprzeć fundament, jest poza ich zasięgiem.

fot. Aleksander Tylman

Najbardziej szkodliwe jest jednak pokłosie decyzji włoskiego rządu – od lat 60. na brzegach laguny umieszczano przemysł ciężki, a wodę potrzebną do produkcji wypompowano z warstw wodonośnych, nieodwracalnie zniekształcając teren. Włoscy inżynierowie proponowali kilkanaście lat temu ponowne wpuszczenie wody w podziemne warstwy, co mogłoby podnieść poziom miasta nawet o 25 cm. Podobne działania sprawdzono już w Tokio i Tajpeju. Propozycja spotkała się jednak z mieszanym odbiorem środowiska naukowego, a rząd odsunął plany na nieokreśloną przyszłość, skupiając się na pracach nad MOSE.

Czy świat pozwoli jej zniknąć?

To kłopoty, z którymi należy się zmierzyć w najbliższym czasie. Równocześnie trzeba już opracowywać plan na wyzwania, które przyjdą nieco później. Jeśli globalne zanieczyszczanie środowiska nagle się nie zmniejszy, już nawet w 2050 roku stały poziom morza wokół miasta wzrośnie o 30 cm. To spowoduje, że system MOSE będzie bezużyteczny. Georg Umgiesser, który od lat bada model wzrostu poziomu wód w lagunie, podkreśla, że w pewnym momencie bariery będą po prostu postawione na stałe – a to zabije cały transport, rybołówstwo i ekosystem laguny. Biorąc pod uwagę stopniowe, coraz szybsze zatapianie się miasta, scenariusz nie jest optymistyczny. Jest kilka opcji obecnego systemu, ale żadnej nie da się szybko zrealizować; pamiętajmy, że funkcjonujące dzisiaj bariery były budowane przeszło 40 lat. – Nie będzie nowych rozwiązań, które uratują Wenecję, ale dzięki MOSE zyskujemy trochę czasu. – mówi Umgiesser w wypowiedzi dla ,,The Washington Post”.

for. unsplash

Ile czasu zostało? To zależy od szybkich działań powstrzymujących zmiany klimatu. Wenecja jest unikatowym miastem, ważnym dla światowej architektury, kultury i sztuki. Utrata światowego dziedzictwa tej klasy jest na razie niewyobrażalna, choć musimy zmierzyć się z tą perspektywą. – Nowe rozwiązania muszą pojawić się jak najszybciej – podkreśla Fabio Carrera, profesor politechniki w Massachusetts w wypowiedzi dla BBC. Nie traci jednak optymizmu – Myślę, że świat nie pozwoli Wenecji zniknąć.

share-icon Podziel się artykułem ze znajomymi
Aleksander Tylman
Aleksander Tylman

Z zawodu architekt, z zamiłowania - fotograf. Studiuje na Uniwersytecie Iuav w Wenecji -  jednej z pierwszych uczelni architektonicznych we Włoszech. Wolne chwile dzieli między podróżami, a pracą w ciemni. W pisaniu łączy tematy, które szczególnie go interesują, czyli przyszłość architektury i budownictwa w świetle kryzysu klimatycznego...

Komentarze
chevron-down