2024-07-09
Bikini obchodzi swoje 78. urodziny. Choć dziś nie wzbudza większych emocji, w latach czterdziestych ubiegłego wieku pojawienie się tak skąpego stroju kąpielowego wprawiło ludzkość w osłupienie. Do tego stopnia, że odzienie to zostało zakazane. Zanim ludzkość do dwuczęściowego kostiumu dojrzała, musiało minąć ponad 10 lat.
Narodziny bikini
Był rok 1946. Na pływalni Piscine Molitor w Paryżu inżynier samochodowy i zarazem projektant mody Louis Réard zorganizował happening. Zaproszonym fotografom zaprezentował coś, na co pruderyjna Europa nie była jeszcze gotowa.
Był to kostium kąpielowy, który nazwał bikini w nawiązaniu do atolu w archipelagu Wysp Marshalla, gdzie przeprowadzono ponad 20 prób jądrowych.
Stanik składał się z dwóch trójkątów połączonych sznurkiem. Na takiej samej zasadzie skonstruowane były majtki. Mocno wycięte, wiązane na biodrach, zakrywające jedynie wzgórek łonowy i pośladki.
Wystąpiła w nim 19-letnia tancerka erotyczna Micheline Bernardini. Podobno wszystkie ówczesne modelki odrzuciły propozycję Réarda.
– Ten strój ujawnia wszystko o kobiecie, z wyjątkiem imienia jej matki – powiedział twórca prezentując swój wynalazek.
To, co wydarzyło się na paryskiej pływalni, było niczym bomba zrzucona na dotychczasowy światopogląd. Wszyscy mówili o Micheline Bernardini, która od tej pory nie mogła opędzić się od fanów, a Watykan uznał strój za skandaliczny.
Historia zatoczyła koło
Choć Louis Réard jest uznawany za twórcę dwuczęściowego kostiumu kąpielowego, historia pokazuje, że pierwowzór bikini nosiły już kobiety w starożytnym Rzymie.
Dowodem jest słynna mozaika z IV wieku, którą można podziwiać w Villi Romana del Casale na Sycylii. Ornament przedstawia młode kobiety wykonujące ćwiczenia nad wodą w strojach łudząco przypominających współczesne bikini.
Trudno stwierdzić, czy była to aktywność na świeżym powietrzu. W przekazach historycznych na próżno szukać informacji o morskich kąpielach.
Plaże wzbudzały w ludziach strach przed niszczycielskim żywiołem i potworami czającymi się w głębinach, a kąpiele odbywały się wyłącznie w łaźniach, gdzie nie wymagano żadnego stroju.
Dopiero w XVIII wieku pływanie w morzu zaczęto postrzegać jako rozrywkę, co zrodziło potrzebę stworzenia odpowiedniego odzienia.
Ówczesne stroje były wyjątkowo siermiężne. Składały się z sukni, bufiastych spodni oraz pończoch. Do sukienek doszywano nawet ołowiane ciężarki, które miały dodatkowo chronić kobiecą intymność.
XIX-wieczne kostiumy niewiele się różniły od poprzednich. W skład zestawu kąpielowego wchodziła suknia, ale z nieco krótszymi rękawami, pantalony oraz pończochy.
Pod koniec XIX wieku pojawiło się coś na wzór stroju jednoczęściowego – była to bluzka połączona ze spodniami, na co zakładało się spódnicę do kolan, by nie epatować figurą.
fot. Angelina Litvin on Unsplash
Na początku XX wieku czuć było, że nadchodzi rewolucja. Na Igrzyskach Olimpijskich w Sztokholmie kobiety wystąpiły w kostiumach jednoczęściowych, które przypomniały dzisiejsze kombinezony pływackie – obcisłych, odsłaniających ramiona, z nogawkami do połowy uda.
Choć monokini wkupiło się w łaski, to jego noszenie podlegało ścisłym restrykcjom. W Stanach Zjednoczonych policja patrolowała nawet plaże i sprawdzała za pomocą miarek, czy stroje nie odkrywają zanadto ud.
Dopiero w latach 30. XX wieku całkowicie zaakceptowano kostiumy jednoczęściowe. W czasie II wojny światowej zaczęto jednak racjonalizować tkaniny, co utorowało drogę do strojów dwuczęściowych.
W latach 40. ubiegłego wieku paryski projektant mody Jacques Heim zaprezentował na plaży w Cannes swój „najmniejszy kostium świata”, który nazwał L'Atome, nawiązując do najmniejszej cząsteczki.
Strój składał się ze stanika oraz zabudowanych majtek, zakrywających pępek. Wtedy nie spodziewał się, że w tym samym roku Louis Réard pokaże swój „kostium mniejszy niż najmniejszy kostium”.
Bikini wraca do łask
Prezentacja bikini na paryskiej pływalni w 1946 roku, a także negatywna reakcja Kościoła odbiły się szerokim echem na całym świecie.
Zakaz noszenia stroju Réarda szybko ogłosiły Włochy, Hiszpania i Portugalia, a wkrótce także Belgia, Australia i częściowo USA.
Odważny projekt na dekadę odszedł w zapomnienie, by powrócić dopiero w latach 50. XX wieku za sprawą... kinematografii.
W 1952 roku na ekrany kin weszła „Manina, dziewczyna w bikini”. 18-letnia wtedy Brigitte Bardot występując w kusym kostiumie wywołała fascynację widzów.
Wkrótce na dużym ekranie pojawił się obraz „I Bóg stworzył kobietę”, a kobiety zapragnęły wyglądać jak słynna BB. Ostateczny cios pruderyjnym obiekcjom zadał „Dr No”.
Za sprawą kultowej sceny z Ursulą Anders, wyłaniającą się z fal w białym bikini, tabu zostało przełamane, a wszelkie zakazy zniesione. Kolejne lata przynosiły coraz śmielsze wydania skandalizującego niegdyś kostiumu.
W latach 80. XX wieku pojawiło się thong bikini, z mocno wyciętymi majtkami typu string, a przy okazji zrodziła się moda na brazylijską depilację. Od tej pory w kwestii mody plażowej wszystko jest dozwolone.
Historia potoczyłaby się zupełnie inaczej, gdyby nie happening zorganizowany przez Louisa Réarda. Na cześć tego wydarzenia 5 lipca na całym świecie obchodzony jest Dzień Bikini.
To świetna okazja, żeby zaopatrzyć się w nowy model na tegoroczny sezon wakacyjny. Być może odważniejszy od poprzednich.
fot. shutterstock
Skąpe bikini a depilacja
Dzień Bikini to nie tylko świetna okazja do zakupu nowego kostiumu kąpielowego, ale także przetestowania trendów w depilacji.
Nowinką kosmetyczną ostatnich lat jest usuwanie zbędnego owłosienia za pomocą pasty cukrowej. Metoda jest zbliżona do depilacji woskiem, ale uchodzi za mniej bolesną i bezpieczniejszą dla skóry.
Na rynku kosmetycznym znajdziemy również innowacyjne produkty do depilacji woskiem. Poza klasycznymi plastrami dostępne są słoiczki przeznaczone do podgrzania w kuchence mikrofalowej lub wrzącej wodzie.
Aplikując na skórę świeżo rozgrzany wosk, bez problemu usuniemy owłosienie z trudno dostępnych miejsc. Nowości nie brakuje także na drogeryjnych półkach z kremami.
Większość produktów zawiera dodatkowe składniki, które opóźniają odrastanie włosów oraz pielęgnują i zmiękczają skórę. Pojawiły się też maski depilujące o bogatej, gęstej konsystencji.
Chcąc pozostać przy tradycyjnej metodzie usuwania włosków maszynką, nie musimy zamykać się na nowe możliwości.
W drogeriach znajdziemy zarówno golarki jednorazowe, jak i systemowe, wyposażone nawet w 5 ostrzy, a także bogatą ofertę pianek i żeli ze składnikami ułatwiającymi golenie oraz zmniejszającymi ryzyko podrażnień.
Warto poeksperymentować, ale przede wszystkim po to, by odnaleźć metodę, która będzie nam służyć.
Depilacja pozostaje kwestią indywidualną do tego stopnia, że jeśli na ciele nie dostrzegamy zbędnego owłosienia, możemy z niej zrezygnować.